W dyskusjach na tematy medyczne i dietetyczne pojawia się często odwołanie do natury (nazywane też “błędem naturalistycznym”) jako wyznacznika wartości prozdrowotnej danego produktu, terapii czy zjawiska. O naturalnej żywności, suplementach czy kremach przeczytamy także w internecie i usłyszmy w mediach – zazwyczaj w kontekście korzystnego wpływu na zdrowie. Jest lepsze, bo jest naturalne – po prostu.
Pierwszym problemem jaki pojawia się w takim rozumowaniu jest rozróżnienie tego, co jest naturalne od tego, co sztuczne. Dokonanie takiego podziału wymaga ustalenia swojego rodzaju “granicy naturalności”. Sięgając po słownikową definicję, “naturalny” oznacza “charakterystyczny dla natury” lub “wykonany z surowców występujących w naturze”. Człowiek jest bez wątpienia naturalnie występującym przedstawicielem świata zwierząt, a budowanie cywilizacji i rozwój technologii jest dla niego charakterystyczne jak budowanie tam przez bobry czy podziemnych tuneli przez krety. I wszystkie te konstrukcje, czy to tama, czy Wielki Zderzacz Hadronów zbudowane są u podstaw z surowców występujących w naturze. Ciężko zatem powiedzieć gdzie leży owa “granica naturalności” i czy jako ludzkość możemy ją przekraczać. Czy załamuje się ona w momencie ujarzmienia ognia, udomowienia psów, produkcji leków, pestycydów czy może w chwili przekroczenia bariery dźwięku lub rozbicia cząstki elementarnej? Czy brokuł będący rośliną uprawną niewystępującą w dzikiej przyrodzie jest naturalny? Czy traci naturalność dopiero po usmażeniu? Sformułowanie podziału na „naturalne” i „sztuczne” wydaje się być bardzo problematyczne i jest zwyczajnie umowne. Jeżeli natomiast przyjmiemy, że naturą jest całość rzeczywistości [1], podział ten całkowicie traci sens.
Istotą odwołania do natury jest założenie, że “to co naturalne jest właściwe i lepsze dla nas niż to, co jest sztuczne”. Nie ma jednak racjonalnych powodów by sądzić, że to co jest “bliskie naturze” (lub oddalone od działalności człowieka) jest dla nas korzystne czy pożądane [2]. Naturalne są wybuchy wulkanów, epidemie, ekstremalne zjawiska pogodowe, jadowite zwierzęta i toksyczne rośliny. Z drugiej strony mamy leki, zabiegi i technologie, które bez wątpienia uznalibyśmy za sztuczne, a które umożliwiają wielu osobom życie lub normalne funkcjonowanie. Dobrym tego przykładem są budowle mieszkalne, powszechne szczepienia, nowoczesne rolnictwo, produkty spożywcze PKU (dla osób z fenyloketonurią), sztuczne organy, kończyny i implanty oraz insulina produkowana z wykorzystaniem organizmów genetycznie modyfikowanych [3].
Zagadnienie to jest o tyle istotne, że podejście “naturalne znaczy lepsze” może być bardzo niebezpieczne kiedy pacjenci wymagający fachowego leczenia rezygnują z niego przez przekonanie o wyższości alternatywnych metod “naturalnych”. Takich pacjentów spotykamy również w praktyce dietetycznej. Do metod “medycyny alternatywnej” można zaliczyć między innymi stosowanie restrykcyjnych diet, poddawanie się hipnozie i uczestniczenie w sesjach uzdrowicielskich, a także spożywanie wysokich dawek witamin, ziół, grzybów i suplementów diety. Autorzy metod tzw. “medycyny alternatywnej” zazwyczaj nie mają żadnych racjonalnych dowodów na ich działanie, a brak badań w kierunku ich bezpieczeństwa sprawia, że stosowanie terapii alternatywnych to często ślepy strzał o nieprzewidywalnych skutkach. Dane naukowe wskazują, że pacjenci onkologiczni korzystający z pseudomedycznych terapii częściej unikają konwencjonalnych metod leczenia i mają zdecydowanie gorsze rokowania oraz wyższe ryzyko zgonu [4]. Należy zaznaczyć, że wśród leków mamy zarówno takie syntetyzowane w laboratoriach, jak i takie otrzymywane bezpośrednio z ekstraktów roślinnych, a samo pochodzenie substancji (naturalne lub sztuczne) nie świadczy o jej wpływie na organizm człowieka [5]. Z substancji skutecznych i bezpiecznych tworzy się leki, niezależnie od ich „naturalnego” pochodzenia. Domeną „medycyny alternatywnej” są natomiast metody i substancje nieprzebadane lub o wątpliwym działaniu. Sugerowanie korzystnych właściwości produktu czy terapii w oparciu o ich naturalne pochodzenie jest całkowicie bezpodstawne, a odwoływanie się do natury powinno zapalać u nas czerwoną lampkę sceptycyzmu.
Duis aute irure dolor in reprehenderit in voluptate velit esse cillum dolore eu fugiat nulla pariatur. Excepteur sint occaecat cupidatat non proident, sunt in culpa qui officia deserunt mollit anim id est laborum.
Newsletter
Będziesz otrzymywać aktualne informacje o zniżkach, szkoleniach i najnowszych wpisach na blogu.
BLOG
Autor: Miłosz Jasiński | 10 maja 2021 |
Autor: Karol Bogusławski | 09 lipca 2020 |
Kontakt